Niedawno Dohabu i Szin byli malutcy jak mrówka a teraz to już łobuzy latają koło jaskini jak szaleni. Chłopcy chodźcie na śniadanie zawołał ich Dohabi, dobrze tato odpowiedzieli i poszli. Mama wam upolowała zebrę powiedział Dohabi, Tak! krzyknął Szin co tak? zapytała Szini Szin się ucieszył że zebra na śniadanie powiedział Dohabi. Zjedli i poszli nad rzekę. Może pójdę i tata nam pokaże jak się pływa powiedział Dohabu, dobra powiedział Szin i poszedł po ojca. A tym czasem Szin poszedł na czubek jaskini, jak tu pięknie powiedział a może pójdę za rzekę, tata nam zabronił ale tam jest tylko łąka i poszedł. Tym czasem za rzeką koło łąki stał Mat, kolega Nahabu: ten mały lewek wygląda jak partnerka Dohabiego hej to pewnie jego syn zaatatakuje go i zemszczę się haha zaśmiał się Mat. Tym czasem na drugiej stronie rzeki: dobrze Szin zaczniesz ty próbować pływać. Szin! krzyknął przerażony Dohabi, Szini chodź Szin zniknął krzyknął. Jak to? krzyknęła Szini. Tym czasem Mat skoczył na Szina! Ratunku krzykną Szin. On jest na łące krzyczy ratunku jest już zachód słońca Szini zostań tu rzekł Dohabi, a ja tato? spytał Dohabu. Ty też zostań powiedział ojciec i pobiegł. Zaraz będzie po tobie krzyczał Mat i zaprowadził Szina do ślepego zaułka i powiedział: nie zobaczysz już nikogo z rodziny i chciał go uderzyć ale w ostatniej chwili uratował go Dohabi. Zostaw mojego syna powiedział a Mat uciekł. Szin poszedł za ojcem i zobaczył że jego mama szepce do ucha jego taty i poszli na spacer. Szin zaczął łapać motyle. A ja zawsze powtarzam: najlepiej spędzać czas z rodziną powiedział Dohabu. Dohabi się uśmiechnął i tak skończył się kolejny dzień.
super
OdpowiedzUsuń